MT – "Polonium" recenzja
(...) Warto posłuchać tej płyty i przeżyć ją razem z artystami.
Na temat zespołu Motion Trio i ich najnowszej płyty miałam już okazję pisać w ostatnim numerze, przy okazji znakomitego koncertu promującego album. Jednak na wypadek, gdyby ktoś nie czytał lub słabo kojarzył zespół, kilka słów na jego temat.
Otóż trio akordeonistów powstało w 1996 roku z inicjatywy Janusza Wojtarowicza, który pełni rolę lidera oraz autora i aranżera większości kompozycji. Pozostali jego członkowie to: Marcin Gałażyn oraz Paweł Baranek. Wszyscy oni ukończyli Akademię Muzyczną w Krakowie. Grają na najlepszych instrumentach, którymi są akordeony firmy Pigini Sirius Millennium. Trio akordeonowe to zjawisko niecodzienne, nie tylko na polskiej scenie muzycznej. Akordeon przez długi czas był postrzegany, i nierzadko nadal jest, jako instrument związany raczej z kulturą niską, obecny na wiejskich zabawach czy na występach ulicznych grajków. Tymczasem Motion Trio skutecznie przyczynia się do podnoszenia rangi tego instrumentu. Zespół z osiemnastoletnim stażem odniósł już międzynarodowy sukces, który jest wynikiem nie tylko doskonałego opanowania gry na akordeonie czy biegłości technicznej. Sukces ten jest przede wszystkim wynikiem szerokiego spektrum zainteresowań muzycznych zespołu oraz poszukiwania nowych środków wyrazu. Dzięki temu muzycy odkrywają zupełnie nowe, dotąd niewykorzystane możliwości tych instrumentów, wydobywając dźwięki często w sposób niestandardowy i niecodzienny. Artyści z Motion Trio swoim podejściem do muzyki przekraczają wszelkie granice i podziały muzyczne. Interesuje ich zarówno muzyka klasyczna, jak też jazz, a nawet heavy metal czy rap. Dzięki takiemu podejściu to, co tworzą, jest oryginalne i unikalne na skalę światową. Tytuł ich najnowszej płyty nawiązuje do odkrytego przez Marię Skłodowską-Curie pierwiastka, który na cześć Polski nazwała Polonem. Materiał zawarty na krążku to hołd złożony największym polskim kompozytorom drugiej polowy XX wieku. Na płycie znajdziemy bowiem kompozycje Góreckiego, Lutosławskiego, Pendereckiego i Kilara. Poza tym jest na niej także specjalnie na pisana dla trio kompozycja Marty Ptaszyńskiej oraz jeden utwór autorstwa Janusza Wojtarowicz i Jacka Hołubowskiego. Całość wbrew pozorom jest spójna i mocno przemyślana przez wykonawców. Na największe uznanie zasługuje Janusz Wojtarowicz, który odpowiedzialny jest za wszystkie aranżacje, które są chwilami wręcz zaskakujące. Kompozycje zawarte na płycie brzmią tak, jak gdyby były stworzone dla trzech akordeonów. Doskonale zastępują one całą orkiestrę, nie ustępując w niczym oryginalnym wersjom. Mierząc się z tak ambitnym i trudnym repertuarem, muzycy pokazali swoją wszechstronność, kreatywność, wiedzę i niebywałe umiejętności. Nie tylko udało się im odtworzyć na wysokim poziomie dzieła mistrzów, ale nadali im też zupełnie nowy wymiar. W pierwszym utworze, którym jest „Concerto for hapsichord and string orchestra op.40” Henryka Mikołaja Góreckiego, akordeonistom gościnnie towarzyszy Leszek Możdżer, który realizuje partię solową. Wykonanie jest pełne rozmachu, natomiast Możdżer doskonale wpisuje się w stylistykę gry Motion Trio. Razem brzmią wręcz monumentalnie. Pierwsza część koncertu jest bardzo mroczna i niepokojąca, w drugiej mrok nie jest już tak gęsty, natomiast porozumienie i dialogi instrumentów oraz wspólne budowanie napięcia są doskonałe. W kolejnym utworze zatytułowanym „Sounds of War” artyści odwołują się do muzyki ilustracyjnej. Z trzech akordeonów wydobywają się dźwięki wręcz nieprawdopodobne, dosłownie ilustrujące odgłosy wojny. Trzaski, niepokój, szum nadlatujących bombowców, dźwięk ich silników. Tylko na chwile muzycy zatrzymują się, tworząc atmosferę pełną nostalgii i żalu, a może też nadziei? Jednak chwilę później zdecydowaną marszową kaskadą dźwięków zmiatają to wszystko ze swej drogi i pozostawiają w końcu słuchacza na pustym polu walki, nad którym unosi się jeszcze groza wojny, a ziemia głośno oddycha, wydalając ze swej powierzchni rozlaną krew. Po tych ciężkich i mrocznych kompozycjach następuje zmiana klimatu i słyszymy oparte na melodiach kurpiowskich „Bukoliki” Witolda Lutosławskiego. Ta zmiana nie oznacza jednak braku spójności z wcześniejszymi kompozycjami. Podobnie jest z „Chaconne in memeoriam John Paul II” Krzysztofa Pendereckiego czy inspirowaną folklorem górskim „Orawą” Wojciecha Kilara, w których wybrzmiewa niepokój, nostalgia, ale też nadzieja. W to wszystko wpisuje się także ostatni utwór – skomponowany specjalnie dla artystów przez Martę Ptaszyńską. Całość zaprezentowanych kompozycji oddaje niejako polską emocjonalność i polską duchowość. Ciężko jest to wytłumaczyć, trzeba to po prostu usłyszeć. Motion Trio to doskonali muzycy, trzy indywidualności, które tworzą jedno ciało o idealnych proporcjach. Słuchając ich najnowszej płyty, aż ciężko uwierzyć, że ma się do czynienia tylko z trzema akordeonami. Faktura muzyczna stworzona jest bowiem z orkiestrowym rozmachem, a prezentowany materiał jest zrealizowany na najwyższym poziomie. To bardzo głęboka i mocna muzyka, z pewnością nie należąca do łatwych w odbiorze. Warto jednak posłuchać tej płyty i przeżyć ją razem z artystami.
maria.zimny@gmail.com
MARIA ZIMNY