Chopin. Motion Trio
Rok Chopinowski w pełni, a co za tym idzie jeden pomysł na uczczenie obchodów goni drugi. Koncertów, wystaw, czy konkursów literackich jest bez liku, ale na tym nie koniec. Rozmaite – mniej lub bardziej udane- eventy, instalacje, np. w formie „chopinowskich przystanków”, czy atrap fortepianów w różnych, nie zawsze oczywistych lokalizacjach, to również duży procent propozycji przygotowanych z myślą o naszym narodowym kompozytorze. Jednak najbardziej trwałym wspomnieniem, które pozostanie po roku 2010 będzie zapewne cała masa nagrań wyprodukowanych tylko i wyłącznie z tego powodu. Oczywiście jest wśród tych produkcji wiele okolicznościowych chwastów, ale jest też coraz więcej takich, po które warto będzie sięgać także wtedy, gdy emocje związane z rocznicą dawno już opadną. Do takich właśnie należy album Motion Trio zatytułowany po prostu „Chopin”. I chociaż wydawałoby się, że Chopinem nie można już zadziwić, to jednak drugiej takiej propozycji jak ta, którą oddają w nasze ręce (albo raczej uszy) krakowscy akordeoniści, na pewno nie znajdziemy. Ich wersja Chopina na trzy akordeony brzmi totalnie zaskakująco, najpierw wywołuje szok, ale później zachwyt. To początkowe poruszenie, jakie wzbudza w nas ów album spowodowane jest prawdopodobnie tym, że nie łączymy chopinowskiej twórczości z brzmieniem cyi, czy jak kto woli: zmarszczem, wstydem, kaloryferem, świnią, organami na szelkach, bo takie określenia akordeonu również funkcjonują. Nasze wyobrażenia na temat wykonawstwa dzieł wspaniałego Fryderyka są równie stereotypowe, jak nasze patrzenie na ten skomplikowany i posiadający olbrzymi potencjał instrument. Jak Chopin, to musi być wytwornie i najlepiej smutno ( choć Chopin wcale nie był smutasem, czego dobitnie dowodzi chociażby poczucie humoru, jakim nasycone są jego listy) a jak akordeon, to przaśnie i na folkową nutę…
Motion Trio próbuje z tym ostatnim przekłamaniem walczyć już prawie 15 lat. Za cel stawiają sobie nobilitację akordeonu, pokazanie nieograniczonej gamy jego brzmieniowych możliwości oraz sprawdzenia się w każdym gatunku muzyki. Właściwie od kiedy w 2000 roku otrzymali Grand Prix IV Międzynarodowego Konkursu Współczesnej Muzyki Kameralnej im. Krzysztofa Pendereckiego cały czas udowadniają, że trio akordeonowe wcale nie jest w niczym gorsze od np. kwartetu smyczkowego. Zresztą marzeniem Janusza Wojtarowicza, lidera Motion Trio jest, by hasło „trio akordeonowe” oznaczające klasyczny zespół wykonawców znalazło się w światowych słownikach muzycznych, z oxfordzkim włącznie. Albumem „Chopin” muzycy dowiedli również, że akordeony jak najbardziej zasługują, aby grać preludia, nokturny, mazurki, czy inne dzieła Fryderyka Chopina. Natomiast odważne aranżacje nie muszą być od razu profanacją lecz oryginalnym odczytaniem muzyki, która głęboko zakorzeniona jest w każdym z nas, ale nie każdy wie co z tym zrobić. Motion Trio wie.
źródło: RMF Classic
- autor tekstu: JOWITA DZIEDZIC-GOLEC