Emocjonalny zawrót głowy! MT zagrało w Filharmonii Bałtyckiej
Co łączy piątkowy koncert Motion Trio Symfonicznie w Filharmonii Bałtyckiej z przejażdżką kolejką górską? Choćby to, że po jednym i drugim można czuć się podobnie oszołomionym.
Przebojowi akordeoniści od pierwszych dźwięków przejęli władzę nad emocjami słuchaczy i sterowali nimi, jak im się tylko podobało. Publiczność oczywiście nie próbowała stawiać oporu, dając upust tym notorycznie pobudzanym emocjom spontanicznymi brawami i okrzykami zachwytu w trakcie koncertu oraz dwukrotną owacją na stojąco po jego zakończeniu.
Krzywda, zmarszczka, świnia, kaloryfer - takich niechlubnych przezwisk akordeon ma mnóstwo. Sama lubiłam przypominać je w swoich artykułach, aby podkreślić, że choć kiedyś kojarzył się z obciachem, dziś już tak nie jest. Kilka miesięcy temu jeden z trójmiejskich akordeonistów, po przeczytaniu takich prześmiewczych określeń w moim artykule, bardzo się wzburzył. Powiedział mi, że są to przezwiska stare i oklepane, a jego samego bardzo boli, kiedy ktoś kieruje takie obelgi w stronę instrumentu, który on tak pokochał.
Wtedy przyznałam mu rację, choć bez większego przekonania, bo przecież fajnie jest sobie niewinnie pożartować. Kiedy jednak w piątkowy wieczór na scenę Filharmonii Bałtyckiej dumnie wkroczyli panowie z Motion Trio zrozumiałam, co mój znajomy artysta miał na myśli. Zobaczyłam nie zabawnych gości grających na obśmiewanych instrumentach, a nobliwych wirtuozów, których działalność zasługuje na podziw i uznanie. Bo to, że dziś akordeony są gwiazdami wieczoru na filharmonicznej scenie, a nie okazjonalną atrakcją, to w ogromnej mierze właśnie zasługa Motion Trio - artyści sami sobie i innym akordeonistom tę drogę utorowali.
Motion Trio zostało założone w 1996 przez Janusza Wojtarowicza, który jest liderem grupy i autorem większości kompozycji. Skład współtworzą ponadto Marcin Gałażyn i Paweł Baranek. Artyści serca słuchaczy skradli swoją niebanalnością - wypracowali własny, unikatowy styl, tworzą autorską muzykę, wykorzystując wszystkie możliwości brzmieniowe akordeonu (z tymi perkusyjnymi włącznie). Ta paleta barw, jakie są w stanie wydobyć, pozwala im sterować emocjami słuchaczy jak pilot steruje telewizorem (młodzi pewnie powiedzieliby jak pad konsolą). Nie inaczej było podczas piątkowego koncertu w Filharmonii Bałtyckiej.
Warto tu podkreślić, że Filharmonia Bałtycka dołożyła wszelkich starań, aby zapewnić słuchaczom bezpieczeństwo. Na widownię wpuszczono raptem dwieście osób, dzięki czemu rozsadzenie ich i zapewnienie dystansu nie stanowiło problemu. Przed wejściem każdemu słuchaczowi mierzono temperaturę, zalecano dezynfekcję rąk. Każda osoba musiała też wypisać stosowne oświadczenie i udostępnić swoje dane. Na widowni obowiązywał nakaz noszenia maseczek, prawidłowo zakrywających usta i nos.
Podczas dwugodzinnego koncertu artyści z Motion Trio zaprezentowali projekt symfoniczny, na który złożyły się niemal wyłącznie ich kompozycje autorskie. Na scenie towarzyszyła im Orkiestra PFB pod dyrekcją Radosława Labahuy. To, ile było w tym wigoru i energii, jest nie do opisania. Prezentowana muzyka była zbyt dobra, żeby zaburzyć sobie delektowanie się nią myśleniem analitycznym, dlatego wyłączyłam je natychmiast po rozpoczęciu koncertu. Chciałoby się jeszcze zamknąć oczy, żeby optymalnie delektować się muzyką, ale występy Motion Trio chłonie się wszystkimi zmysłami. I w dużej mierze dlatego są one przez jego fanów nazywane widowiskami.
Najbardziej widowiskowi byli sami akordeoniści. Już po ich stroju dało się poznać, że na scenie to oni rozdają karty - ubrani byli w casualowe fraki i ekstrawaganckie buty, dopasowane kolorystycznie do błyszczących instrumentów. Taki wyluzowany glamour ze szczyptą finezji. Grali z emfazą, a ich emocje niezwłocznie udzielały się publiczności. Repertuar mieli różnorodny i bogaty, więc słuchacze w jednej chwili odczuwali radość, w innej nostalgię, pobudzenie czy złość. Uwagę przykuwała też ich niesamowita interakcja.
Janusz Wojtarowicz, lider grupy, zapowiadał utwory, niejednokrotnie tłumacząc ich genezę czy przesłanie. Nie narzucał jednak słuchaczom interpretacji, bo nie było takiej potrzeby. Dobra sztuka nie potrzebuje przecież suflera. Sama potrafi poruszyć odbiorcę do głębi. A symfoniczne aranżacje repertuaru Motion Trio to bez wątpienia materiał najwyższej próby.
Publiczność po zakończeniu koncertu nagrodziła artystów gromkimi brawami i owacją na stojąco, otrzymując w podziękowaniu energetyczny bis. Chciała więcej, ale Motion Trio wie, kiedy zejść ze sceny. Po drugich owacjach na stojąco lider grupy podziękował słuchaczom, ale zdecydowanie dał do zrozumienia, że koncert dobiegł końca.
Wielkie brawa należą się muzykom Orkiestry PFB oraz dyrygentowi. Motion Trio zrobiło tak ogromne wrażenie na słuchaczach w dużej mierze dzięki temu, że orkiestra pod malowany przez akordeonistów obraz podłożyła piękne i stabilne płótno. Ci, którzy kiedykolwiek grali w orkiestrze i brali udział w podobnych projektach, doceniają pracę artystów orkiestrowych szczególnie mocno.
autor: Ewa Palińska